39-1.W leśniczówce, czy napewno jesteś pełnoletni

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Strona Puchata
W le¶niczówce
Autor: Lepkowski
¶roda, 02 wrzesieñ 2009
Zmieniony ¶roda, 02 wrzesieñ 2009
Lato a zatem lekko, łatwo i przyjemnie, bez głêbi, takie czytadło na zbyt gor±cy wieczór. Jest bardziej
prawdziwe, ni¿ mogłoby siê z pocz±tku wydawaæ.
Łukasz z niecierpliwo¶ci± wypatrywał kolejnych stacji. Poci±g zbli¿ał siê do celu, od Opola miały to byæ
bodaj trzydzie¶ci dwa kilometry. Kotórz Mały, jeden Osowiec, drugi... Zaraz za Jełow± wjechał w las i
Łukasz ¶ci±gn±ł plecak ze stalowego baga¿nika. Obserwuj±cy z boku stwierdziłby spokój i opanowanie,
tymczasem Łukasz gotował siê od ¶rodka. Wakacje, psia jego maæ... W nagrodê za ¶wiadectwo miał
jechaæ do Niemiec i w ostatniej chwili wyjazd siê w¶ciekł. Jako ¿e rodzicom siê jednak nie w¶ciekł, co¶
musieli z nim zrobiæ. Matka rodziny jako takiej nie miała, to znaczy miała ale dalsz± i wsadzenie do niej
syna nie wchodziło w zasadzie w grê. Pozostawała rodzina ojca. Dziadka Staszka Łukasz w zasadzie nie
znał, mign±ł mu na jakiej¶ rodzinnej uroczysto¶ci i to wszystko. Nie zamienili ze sob± chyba wiêcej, ni¿
trzy, góra cztery konwencjonalne zdania. Poza tym - je¶li wierzyæ legendzie uparcie rozpowszechnianej
przez ojca - pan Stanisław słyn±ł z umiłowania do dyscypliny i ¿elaznej rêki.
- Gdyby¶ taki numer wywin±ł mojemu ojcu, tydzieñ by¶ nie usiadł na własnym tyłku - zwykł mawiaæ
ojciec. Tego Łukasz bał siê najbardziej. Krzyków, karania, terroru. W domu miał tego do¶æ sporo,
zwłaszcza, jak coraz wyra¼niej zauwa¿ał, mał¿eñstwo jego rodziców prze¿ywało wyra¼ny kryzys.
Dziadek był le¶niczym. Mieszkał w ¶rodku lasu, w niewielkiej osadzie licz±cej około dziesiêciu domów,
któr± ze ¶wiatem ł±czyła w zasadzie tylko bita droga i linia kolejowa z trzema poci±gami dziennie. To
wła¶nie zauwa¿ył Łukasz zaraz po przywitaniu siê z dziadkiem.
Dziwne to było przywitanie. Suchy u¶cisk r±k dwóch ludzi, których jakim¶ zewnêtrznym nakazem
zmuszono do spotkania. W milczeniu szli przez rozci±gniêt± osadê, a z ka¿dym krokiem Łukasz nabierał
pewno¶ci, ¿e zaczyna siê najgorszy okres w jego ¿yciu. Le¶niczówka okazała siê byæ najładniejszym i
jedynym w miarê nowoczesnym budynkiem w osadzie. Gdy ju¿ rozebrał siê, umył, zapoznał z miejscow±
faun± w postaci dwóch kotów i jednego jamnika, musiał stwierdziæ, ¿e dom miał nawet sympatyczn±
atmosferê.
- Twój pokój jest na górze, obok kancelarii - powiedział sucho dziadek. Luksusów nie ma, ale jest
porz±dne łó¿ko, szafy, stół, magnetofon, radio. Podobaæ siê nie musi, ale jak chcesz zmieniæ co¶ w
ustawieniu mebli to powiedz, pomogê.
Nie, nie chciał. Jedyne, czego chciał, to zej¶æ dziadkowi z oczu i¶æ na górê i czytaæ. Tak zreszt± wyobra¿ał
sobie całe dwa miesi±ce. Co prawda matura czekała go dopiero za dwa lata, ale uczyæ siê lubił, umiał, a
fascynowało go wła¶ciwie wszystko.
Niestety, srodze siê rozczarował.
- jak co¶ zjesz, to wrzuæ drzewo do piwnicy, jutro ma byæ deszcz a szkoda by zamokło. To ta kupa za
domem. Ja jadê do pracy, bêdê wieczorem.
Kupa była imponuj±ca i zajêła Łukaszowi dobre trzy godziny pracy. Uporawszy siê z ni± wrócił do domu i
z miejsca zaskoczył go telefon. Odebraæ, nie? W zasadzie nie powinien, zreszt± i tak nie bêdzie wiedział o
co chodzi. Ale mo¿e to co¶ wa¿nego?
Podniósł słuchawkê.
- Le¶niczówka.
- ¯e co? - usłyszał mêski głos. Młody, ale aksamitny, głêboki.
- Le¶niczówka. jestem wnukiem le¶niczego.
- A, to ty. Słyszałem o tobie. Tu mówi Kêsik, gajowy. Powiedz dziadkowi, ¿e mam dla niego dwadzie¶cia
kilo wieprzowego podpi¼dzia.
- Przepraszam, czego?
- Podcipia, przecie¿ mówiê wyra¼nie. Sam chciał a mi siê udało trochê skołowaæ.
Łukasz nie miał pojêcia jak dalej prowadziæ tê rozmowê.
- Dobra, przeka¿ê.
Wietrzył podstêp, jaki¶ wygłup i powa¿nie zastanawiał siê, czy powiedzieæ o tym dziadkowi. Ten jednak,
wieczorem, przy kolacji zapytał, czy nie było jakich¶ telefonów.
- Był jeden. Jaki¶ Kêsik informował ¿e ma dwadzie¶cia kilo czego¶, czego zupełnie nie znam.
- A, gajowy. Boczek z brzucha pewnie, obiecał, ¿e mi odło¿y po ¶winiobiciu.
- No on to nazwał jako¶ inaczej...
- Jak to Kêsik. Młody gajowy, dwadzie¶cia jeden lat, zaraz po szkole. Klnie jak szewc. Ale to złoty
chłopak...
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:27
 Strona Puchata
Przerwał i zamy¶lił siê.
- No nic. Jak Ci siê u mnie podoba?
- Nie wiem jeszcze. Zastanawiam siê, co bêdê tu robił. Mam pół plecaka ksi±¿ek, ale pewnie na dwa
tygodnie starczy.
- Jak twój ojciec. Ksi±¿ki i ksi±¿ki. Masz wypoczywaæ a nie siê uczyæ.
Rozmowê przerwało pukanie do drzwi. Po chwili dziadek wprowadził do kuchni mê¿czyznê w wieku mo¿e
trzydziestu lat.
- Panie le¶niczy, Jest problem. Traktor siê i¶æ jebaæ.
- Co mu jest?
- Nie wiem. Jechaæ i... s'est engagé profondement dans le trou na droga. Nie mozie wstaæ. Foutu.
- ¯e co?
- Wpadł w głêbok± koleinê - machinalnie powiedział Łukasz.
- Ty znasz francuski? - Stanisław popatrzył ze zdziwieniem na wnuka.
- Uczê siê.
- To dowiedz siê dokładnie co siê stało, bo on zna po polsku mo¿e sto słów.
Po krótkiej konwersacji Łukasz dowiedział siê o miejscu i rodzaju uszkodzenia. Stanisław spojrzał na
niego jako¶ inaczej, chyba po raz pierwszy, od kiedy przyjechał do le¶niczówki.
- To Belg, mieszka tu od niedawna, po¶lubił Polkê. Jest u mnie traktorzyst±, zwozi tarcicê z wyrêbu -
powiedział Stanisław, gdy wrócił z miejsca awarii. - Ale ty m±dry chłopak jeste¶...
To zdarzenie sprawiło, ¿e Stanisław odnosił siê do Łukasza o wiele cieplej i - co było coraz bardziej
zauwa¿alne - z du¿ym szacunkiem. Kolejne dni ju¿ nie były takie sztywne, obaj powoli znajdowali
wspólny jêzyk.
¯ycie w le¶niczówce nie było wcale takie monotonne, na jakie wygl±dało pierwszego dnia. Łukasz ze
zdumieniem odkrył, ¿e praca le¶niczego w ponad połowie wypełniona była prac± biurow±. Pan Stanisław
tego nie cierpiał. Pewnego dnia rano zapowiedział:
- Rób sobie co chcesz, ja dzi¶ cały dzieñ robiê wypłatê dla pracowników le¶nych. To zajmuje jakie¶
dziewiêæ godzin.
- Ile dziadek ich ma w sumie?
- Dwadzie¶cia sze¶æ sztuk. Zaszeregowani według stawek godzinowych, ka¿dy innej. Przeliczyæ to to
mrówcza praca.
- A excelem by nie dało?
- ¯e czym?
- No komputerem. jest taki program, który, gdy mu siê zada stawki godzinowe, liczbê dni i inne
parametry, sam wszystko policzy.
Łukasz poszedł na górê i zniósł laptop. W krótkim wykładzie pokazał dziadkowi, jak działa arkusz
kalkulacyjny.
- I w zasadzie cała praca polega tylko na wprowadzeniu danych. Tego samego arkusza mo¿na u¿ywaæ co
miesi±c, w razie czego zmieniæ stawki godzinowe i czas pracy.
Stanisław popatrzył na niego z szokiem.
- No to nam starym umieraæ. Ja siê na komputerach nie znam, ale jak by¶ mi zrobił tê wypłatê, to bym
ciê ozłocił...
Łukasz wiedział ju¿, ¿e dziadka kupił z butami. Nie zamierzał tego wykorzystywaæ, wiedział jednak, ¿e
wakacje upłyn± mu w o wiele lepszej atmosferze ni¿ siê spodziewał. Zwłaszcza, ¿e dziadek wcale nie
groził laniem, co zapowiedział mu ojciec, a traktował normalnie, mo¿e nie ciepło, ale zupełnie przyzwoicie.
Wieczorem wpadł gajowy Kêsik. Na Łukaszu zrobił dziwne wra¿enie: ogromny chłop, gruby, mundur
gajowego z ledwo¶ci± opinał ogromne brzuszysko, a twarz jakby dziecka. Br±zowe, wesołe oczy w
okr±głej, niespotykanie łagodnej twarzy, w ogóle od całej sylwetki biła niedopowiedziana łagodno¶æ.
- O. małe le¶nicz±tko - przywitał Łukasza. Darz bór i nie daj siê przy okazji zwariowaæ.
Kêsik udał siê wkrótce z dziadkiem do kancelarii, ku rozczarowaniu Łukasza. Co¶ go zastanawiało w tym
człowieku, co¶ go do niego poci±gało. Chciał byæ w jego obecno¶ci. Nie to, ¿e têsknił do ludzi, spokój
le¶niczówki mu nawet odpowiadał, a ludzie tu przecie¿ bywali.
Kêsik wyszedł, ¿egnany przeci±głym spojrzeniem Łukasza. Nie zastanawiał siê, dlaczego mu siê tak
przygl±da, nie my¶lał, nie wyci±gał ¿adnych wniosków, co w jego przypadku było do¶æ niezwykłe, bo
ka¿d± sytuacjê analizował zawsze długo i dokładnie.
Gajowego spotykał jeszcze kilka razy, a ka¿de było dla niego czym¶ prawie niezwykłym. Nie rozmawiali
prawie ze sob±, Łukasz nie wiedział, o czym ma rozmawiaæ, Kêsik równie¿ nie palił siê do rozmowy.
To stało siê po dwóch tygodniach Łukaszowej obecno¶ci w le¶niczówce. Obudził siê w ¶rodku nocy z
charakterystycznym i nielubianym uciskiem w pêcherzu. Toaleta była na dole, wystarczyło pokonaæ
schody i dwumetrowy korytarz. Aby nie zbudziæ dziadka, zszedł cicho. Ju¿ skrêcał w korytarz, gdy
zastanowił go półmrok w salonie. Salon nie miał drzwi, choæ poło¿ony był ukosem do korytarza. Łukasz
spojrzał do ¶rodka...
Dziadek le¿ał na łó¿ku zupełnie nagi. Przy łó¿ku kucała zwalista postaæ Kêsika, nachylona nad brzuchem
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:27
 Strona Puchata
starszego pana. Głowa gajowego poruszała siê rytmicznie, a le¶niczy głaskał j± czule. Łukasz, jak
zahipnotyzowany wpatrywał siê w ogromn± postaæ gajowego, wielkie po¶ladki, białe, tłuste plecy. W
pewnym momencie le¶niczy wydał jêk, sapał gło¶niej i gło¶niej. Po chwili sytuacja odwróciła siê, na łó¿ku
legł Kêsik. Łukasz w półmroku dostrzegł sztywny, długi i gruby członek chłopaka. Zdaje siê, ¿e w ogóle
nic nie my¶lał. Obserwował tê kotłowaninê ciał. Prawie natychmiast przestało mu siê chcieæ i¶æ do toalety.
Gdy rzecz miała siê ku koñcowi, postanowił siê ewakuowaæ na górê. Jeszcze tego brakowało, aby go tu
znale¼li. Cicho, jak tylko mógł, wspinał siê po schodach. Nagle noga zawadziła o co¶ miêkkiego, poczuł,
¿e co¶ przełazi mu przez stopy.
- O cholera, kot...
Chyba nadepn±ł mu na ogon. Kot miaukn±ł przeci±gle i susem, odbijaj±c siê od Łukaszowych stóp,
pod±¿ył na górê. Schody zaskrzypiały w ciszy domu.
Gdy wrócił do pokoju, trz±sł siê cały z ró¿nych, sprzecznych emocji. Czy go widzieli? czy siê zorientowali?
Co oni robili? Dlaczego? Długo siê uspokajał. Nagle usłyszał głosy na korytarzu w dole. Cicho podszedł do
uchylonych drzwi.
- Mówiê ci, ¿e widział, mnie siê wydawało, ¿e wrêcz czujê jego obecno¶æ...
- Tego by jeszcze brakowało. Jak on to rozpowie...
- Nie rozpowie, to m±dry chłopak. Co prawda nie wiem jak jest wychowany, co mu wpoili i tak dalej, ale
raczej bêdzie to trzymał dla siebie.
- Porozmawiaj z nim mo¿e, powiedz mu co i jak...
- Zwariowałe¶? Ja w ogóle o takich rzeczach nie umiem rozmawiaæ... Co mu powiem? ¯e uprawiam seks z
facetem? Co prawda w wieku siedemnastu lat ju¿ siê z grubsza wie, co to seks, ale wiesz jakie jest teraz
nastawienie...
- To ja z nim porozmawiam.
- Oszalałe¶! Przecie¿ wy siê w ogóle nie znacie, nie masz dla niego ¿adnego autorytetu...
- To ja ci co¶ powiem. Co¶ co ja zauwa¿yłem a ty...
Rozmowa siê urwała, obaj mê¿czy¼ni wyszli przed le¶niczówkê. Łukasz poło¿ył siê na łó¿ko. Jedyne, co
mu siê chciało, to płakaæ. Dawno tego nie robił. Emocje prawie dla niego nie istniały, wszystko starał siê
braæ chłodno i naukowo. Tu siê jako¶ nie dało. Przed oczyma co rusz przesuwała mu siê masywna
sylwetka gajowego. Gdy uspokoił siê nieco, popatrzył na zegarek. Było w pół do czwartej. Zasn±ł.
Gdy obudził siê, było ju¿ dobrze po dziewi±tej. Zszedł na dół, staraj±c siê nie patrzeæ w oczy dziadkowi.
Przeszedł jako¶ bokiem do toalety, mrukn±ł przywitanie. Gdy wychodził, stwierdził ze zdumieniem, ¿e w
salonie siedzi Kêsik...
- Cze¶æ le¶nicz±tko. Dziadka cały dzieñ nie bêdzie, siedzi w nadle¶nictwie. Mam siê tob± tu opiekowaæ. To
znaczy albo bêdziesz robił co chcesz, albo pojedziemy nad jezioro do Turawy. Jest fajna pogoda...
Łukasz zdziwił siê o tyle, ¿e dziadek zazwyczaj zostawiał go samego nawet, jak wybywał na cały dzieñ.
Zjedli ¶niadanie i wyszli na taras. Łukasz zwalił siê na le¿ak, po czym têpo wpatrzył siê w postrzêpion±,
nieregularn± liniê lasu. Kêsik zapalił papierosa.
- Muszê z tob± pogadaæ. Na dobr± sprawê nie wiem, od czego zacz±æ...
- Najlepiej od pocz±tku. Czy chodzi o to, co siê stało w nocy?
Gajowy odetchn±ł głêboko i rozpi±ł burozielon± słu¿bow± koszulê ukazuj±c lekko poro¶niêty opasły
brzuch. Słoñce grzało coraz mocniej.
- Wła¶nie o tym. W zasadzie nie ma siê z czego tłumaczyæ, co dwóch dorosłych ludzi robi ze sob±. Ale
pewnie prze¿yłe¶ szok...
Łukasz skin±ł głow±.
- Dziadek nie wie, jak ma siê wobec Ciebie teraz zachowaæ. Stwierdził, ¿e przez przypadek zrobił ci
ogromne ¶wiñstwo... Widzisz, My jeste¶my w pewnym sensie ze sob±. Nie ma mo¿e wielkiej miło¶ci, ale
obaj po prostu chcemy to robiæ. Ja wiem, ¿e to bardzo niepopularne...
- To jest zwykłe pedalstwo, przynajmniej tak to nazywaj±.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. W zasadzie nie mamy obowi±zku siê tobie tłumaczyæ. Chcieliby¶my tylko,
aby¶ tego nie wyniósł a zachował dla siebie. W sumie przypadkiem naruszyłe¶ nasz± prywatno¶æ i dalej
zostaw j± nam.
- Panie... gajowy...
- Po co tak formalnie, Adam jestem.
- Mnie zastanawia co innego. Oczywi¶cie nikomu nic nie powiem, ale... Mo¿esz mi opowiedzieæ, jak to siê
zaczêło u ciebie?
- A muszê?
- Musisz - Łukasz u¶miechn±ł siê po raz pierwszy.
- Z kuzynem na sianie. Byłem wtedy w twoim wieku, mo¿e młodszy. Pó¼niej długo nic...
- A jak z dziadkiem? Przecie¿ wiedziałe¶, ¿e miał ¿onê, ma dzieci...
- Pod prysznicem na konferencji. To znaczy ja wyszedłem spod prysznica w pokoju w hotelu, nie
wiedziałem, ¿e Twój dziadek jest akurat w pokoju, bo bym naci±gn±ł co¶ na dupê. A ja jeszcze
wyszedłem... no wiesz jak. W pełnym rynsztunku, z broni± w stanie do walki. Pó¼niej wieczorem obaj
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:27
 Strona Puchata
sobie popili¶my, no i zrobili¶my pierwsz± głupotê. Pó¼niej przyszły nastêpne...
- Kochacie siê?
- Nie, to za du¿o powiedziane. Twój dziadek zwierzył mi siê, ¿e bardzo brakuje mu seksu. Wtedy, po
pijanemu. ¯e od ¶mierci ¿ony zupełnie tego nie robił, nie z przyzwoito¶ci, sk±d¿e, po prostu nie miał
okazji. Ten widok w pokoju go tak ruszył. Stwierdził, ¿e ¿adnej baby do ¶mierci on ju¿ nie chce,
wystarczy mu od czasu do czasu taka zabawa. Umówili¶my siê, ¿e bêdziemy robiæ to, jak nam obu
przyjdzie ochota, a poza tym, zdziwisz siê, panuj± normalne stosunki słu¿bowe. Twój dziadek potrafi
mnie nie¼le opieprzyæ.
Łukasz wpatrywał siê w lekko ju¿ czerwony brzuch gajowego.
- Załó¿ co¶ na siebie, spalisz siê...
- O, sk±d taka troska?
Łukasz milczał chwilê, po czym siê odezwał:
- Bojê siê, ¿e to co widziałem, mi siê podobało. Wiesz, nigdy nie miałem takich my¶li, takich ani ¿adnych
innych. Nie ogl±dam gołych bab, nigdy nie interesowały mnie podrywy, wielkie miło¶ci i takie inne
sprawy. Nigdy nie zastanawiałem siê, kim naprawdê jestem. Pierwszych podejrzeñ nabrałem ju¿ tu, ale
jeszcze zanim...
Adam zapalił papierosa.
- Wiesz, ¿e ja te¿ odniosłem takie wra¿enie? Ze sposobu, jaki siê na mnie patrzyłe¶. Po¿erałe¶ wzrokiem
moje ciało. Nie powiem, nawet przyjemne, ka¿dy lubi siê podobaæ. Od tego czasu zacz±łem siê baæ.
- Baæ?
- Tak. ¯e zaczniesz mnie prowokowaæ i tym podobne. No wiesz, ¿e jeste¶...
- Nie wiem, czy jestem, musiałbym siê przekonaæ jako¶ bardziej. Daj mi siê z tym pozmagaæ jeszcze
trochê...
Pozostał± czê¶æ dnia spêdzili na tarasie, poruszaj±c wszystkie tematy, jakie siê da. Nawet nie zauwa¿yli
jak z miasta wrócił pan Stanisław. Nie afiszował siê specjalnie wej¶ciem, stoj±c w kuchni rzucił oczyma na
taras. Gdy zorientował siê, ¿e rozmowa ma charakter przyjacielskiej pogawêdki, odetchn±ł z ulg±.
Ten temat znikł, nie pojawił siê wiêcej. Łukasz rozmawiał z dziadkiem niby naturalnie, ale ka¿da ze stron
wiedziała, ¿e co¶ nie jest załatwione do koñca. Którego¶ południa siedzieli przy obiedzie, gdy do kuchni
wpadł zdenerwowany Belg.
- Łukasz powiedz dziadkowi, ¿e na wyrêbie był wypadek. Drzewo przycisnêło le jeune guarde forrestier -
o¶wiadczył bez wstêpów po francusku.
Jeune guarde forrestier... Łukasz zbladł i wydawało mu siê, ¿e usuwa siê w nico¶æ. Po chwili, z zimnym
kompresem na głowie i ogromn± szklank± zimnej wody w rêce tłumaczył rozmowê. Gdy do dziadka
dotarło, co siê naprawdê stało, wyskoczył w kapciach do parkuj±cego przed domem tarpana.
Łukasz czekał bardzo długo. Przez pierwsz± godzinê chyba nawet nie wykonał wiêkszego ruchu ciałem. Po
czym najpierw bezgło¶nie, pó¼niej całkiem oficjalnie zacz±ł płakaæ.
Stanisław wrócił po kilku godzinach, zmêczony. Widok Łukasza zaniepokoił go.
- Co z nim? ¯yje?
- ¯yje, jest nieprzytomny. Najbli¿sze godziny powiedz±, czy bêdzie ¿ył. Mam dostaæ telefon, umówiłem
siê z lekarzem, ten chłopak przecie¿ nie ma rodziny, rodziców, nic...
- jak to nie ma?
- Dwa lata temu zginêli w wypadku. Miał i¶æ na studia, musiał skoñczyæ jak±kolwiek szkołê po ogólniaku i
i¶æ do pracy. Chyba zauwa¿yłe¶, ¿e on te¿ z tych, jak to mówi±, intelektualistów, jak ty?
- No zauwa¿yłem. Dziwiłem siê, co robi jako gajowy. Kapitalnie nam siê rozmawiało...
- O, to zauwa¿yłem. I wcale siê nie gniewam za to co widziałem, dziadku. Mieli¶cie przecie¿ prawo. Tylko
bojê siê... jednej rzeczy bojê siê jak cholera.
- O, widzê ¿e słownictwo Kêsika panoszy siê na dobre. Czego siê boisz?
- Powiem ci, bo mam zaufanie do ciebie. ¯e on mi te¿...
Stanisław zbladł i nie odezwał siê ju¿. To nieprzyjemne milczenie przerwał telefon. Spojrzeli na siebie,
¿aden nie miał odwagi podej¶æ i odebraæ. Wreszcie Stanisław ruszył siê pierwszy. Łukasz nie usłyszał
szczegółów. jednak mina Stanisława mówiła wszystko.
- Jak nazwisko? - dopytywał siê portier. Adam Kêsik? Moment, sprawdzê w ksi±¿ce. Mêska czternastka.
Weszli obydwaj do niewielkiej sali. Po prawej spał jaki¶ mê¿czyzna w ¶rednim wieku, lewe łó¿ko zwracało
uwagê przede wszystkim obfito¶ci± zawarto¶ci z przewag± białego koloru. Kupa bieli poruszyła siê nagle i
łaskawie spojrzała na go¶ci.
- No panie Kêsik, do¶æ tej samotno¶ci na kilka godzin. Przyprowadziłem panu naj¶wie¿szego wielbiciela...
Łukasz podszedł do łó¿ka i pocałował Adama w oba policzki. Z bezkształtnej białej masy wyłoniła siê rêka
i przycisnêła mocno Łukasza. Oczy obu były wilgotne.
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:27
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl