42. Ja Jedi, STAR WARS
[ Pobierz całość w formacie PDF ] JA, JEDI MICHAEL A. STACKPOLE Przekład KATARZYNA LASZKIEWICZ Tytuł oryginału I, JEDI Redakcja stylistyczna MAGDALENA STACHOWICZ Redakcja techniczna ANNA BONISŁAWSKA Korekta MALGORZTA BORUTA MARIA GŁADYSZEWSKA Ilustracja na okładce DREW STRUZAN Opracowanie graficzne okładki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Skład WYDAWNICTWO AMBER Informacje o nowościach i pozostałych ksiąŜkach Wydawnictwa AMBER oraz moŜliwość zamówienia moŜecie Państwo znaleźć na stronie Intemetu Copyright © & TM 1998 by Lucasfilm, Ltd Ali rights reserved. Used under authorization. Published originally under the title I, Jedi by Bantam Books For the Polish edition © Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 1999 ISBN 83-7245-294-6 ROZDZIAŁ 1 Nikt z nas nie lubił czekać w zasadzce, przede wszystkim dlatego, Ŝe nigdy nie mogliśmy być pewni, Ŝe to nie nas czeka łaźnia. Gnęby - piracka załoga „Gnębiciela", byłego imperialnego gwiezdnego niszczyciela - jak do tej pory wymykały się siłom Nowej Republiki, które usilnie starały się wciągnąć ich do walki. Zupełnie jakby za kaŜdym razem wiedzieli, gdzie będziemy, kiedy i w jakiej sile, i odpowiednio do tego planowali swoje ataki. W efekcie sporo czasu spędzaliśmy na ocenie zniszczeń, do których doprowadzili, a nieźle się starali, Ŝebyśmy nie mieli za mało pracy. Eskadra Łotrów przyczaiła się na powierzchni kilku większych asteroid w systemie K'vath. Byliśmy więc w pobliŜu głównego księŜyca piątej planety systemu, Alakathy. Zgasiliśmy silniki i przestawiliśmy sensory na tryb uśpienia, Ŝeby uniknąć wykrycia przez cwaniaków, na których zastawiliśmy pułapkę. Z tego, co nam powiedziano na odprawie, wynikało, Ŝe Wywiad Nowej Republiki dostał wiadomość, którą uznano za wiarygodną: przynajmniej część pirackiej floty Leonii Taviry ma zaatakować luksusowy liniowiec, lecący z kurortu na wybrzeŜu pomocnego kontynentu Alakathy. Mirax i ja spędziliśmy tam miodowy miesiąc trzy lata temu, zanim Thrawn wywrócił Nową Republikę do góry nogami, miałem więc z tego miejsca miłe wspomnienia i dobrze pamiętałem klejnoty i szlachetne metale, obficie zdobiące szyje i nadgarstki bogatej elity Nowej Republiki. Spojrzałem na zegar mojego X-skrzydłowca. - Czy „Lśniąca Gwiazda" leci zgodnie z rozkładem? Gwizdek, usadowiony bezpiecznie za moją kabiną, odpowiedział sygnałem, w którym pobrzmiewał lekki sarkazm. - Tak, wiem, Ŝe ci powiedziałem, Ŝebyś dał mi znać, gdyby coś się zmieniło... i nie, nie sądzę, Ŝeby to polecenie umknęło twoim obwodom. - Zmusiłem się, Ŝeby rozprostować palce zaciśniętej w pięść dłoni i poruszyłem nadgarstkami, by uwolnić je od napięcia. - Po prostu jestem niespokojny. Nie czekał z odpowiedzią. - Słuchaj no, z tego, Ŝe cierpliwość jest cnotą, nie wynika od razu, Ŝe niecierpliwość to grzech - westchnąłem; potraktowałem to westchnienie jak ćwiczenie oddechowe, które gorąco polecał mi Luke Skywalker, kiedy próbował namówić mnie, Ŝebym został rycerzem Jedi. Wciągnąłem powietrze licząc do czterech, policzyłem do siedmiu, wstrzymując oddech, a potem wypuściłem je, licząc do ośmiu. Z kaŜdym oddechem czułem, jak napięcie opada. Szukałem jasności umysłu, potrzebnej w czasie nadchodzącej bitwy - jeśli piraci w ogóle się pojawią - ale umykała mi z taką samą łatwością, z jaką Gnębom udawało się uciekać siłom Nowej Republiki. śycie toczyło się szybko. Mirax i ja pobraliśmy się pospiesznie, a chociaŜ nie Ŝałowałem tego ani przez chwilę, wszystko sprzysięgło się, Ŝeby utrudnić nam wspólne Ŝycie. Wielki Admirał Thrawn i jego igraszki zrujnowały obchody pierwszej rocznicy naszego ślubu, a ratowanie Jana Dodonny i innych, którzy niegdyś byli uwięzieni wraz ze mną na pokładzie okrętu „Lusankya", wyrwało mnie z domu w czasie drugiej. A potem, w czasie ataku klona Imperatora na Coruscant, na nasz dom spadł gwiezdny niszczyciel. Ani mnie, ani Mirax nie było wtedy w domu, co zdarzało się o wiele za często. Tak naprawdę jedyną korzyścią z przydziału do pościgu za Gnębami było to, Ŝe ich szefowa Leonia Tavira - dawny moff- zdawała się lubić leniwe Ŝycie. Kiedy jej „Gnębiciel" znikał pomiędzy atakami, mieliśmy zazwyczaj tydzień spokoju, zanim zaczynaliśmy zaprzątać sobie głowę kolejnym jej wypadem. Razem z Mirax staraliśmy się dobrze wykorzystać ten czas, odbudowując nasz dom i nasz związek, ale miało to pewne konsekwencje, które dla mnie oznaczały powaŜne kłopoty - porównywalne z tymi, jakich przysporzył nam Thrawn. Mirax uznała, Ŝe chce mieć dzieci. Nie mam nic przeciwko dzieciom - jeŜeli w końcu idą sobie z rodzicami do domu. Poinformowanie o tym Mirax nie było najmądrzejszą rzeczą, jaką zdarzyło mi się zrobić w Ŝyciu, a okazało się jedną z najboleśniejszych. Wyraz bólu i urazy w jej oczach prześladował mnie przez długi czas. W głębi duszy wiedziałem, Ŝe nie zdołam odwieść jej od tego zamiaru - zresztą, koniec końców, wcale nie byłem pewien, czy tego chcę. Spróbowałem jednak, uŜywając większości typowych w takiej sytuacji argumentów. Argument „niepewnych czasów" przepadł z kretesem w obliczu faktu, Ŝe nasi rodzice mieli podobny problem, a jakoś udało im się wyprowadzić nas na ludzi. „Niepewna praca" zbladła nieco w świetle mojego ubezpieczenia na Ŝycie, a potem musiała całkowicie ustąpić wobec logiki sprawozdania finansowego - tego prawdziwego, do którego Mirax pozwoliła mi zajrzeć - prowadzonej przez nią firmy importowo- eksportowej. Wynikało z niego, Ŝe Mirax była w stanie sama utrzymać trzy- czy nawet czteroosobową rodzinę, a ja mógłbym nie przepracować nawet sekundy więcej w moim Ŝyciu, nie licząc opieki nad dziećmi. Poza tym Mirax stwierdziła, Ŝe przeliczając pełne dziewięć miesięcy ciąŜy na czterdziestogodzinny tydzień pracy, przepracowałaby trzy lata i jedenaście miesięcy, za które chyba jestem jej coś winien. Przede wszystkim zaś stwierdziła, Ŝe byłbym wspaniałym ojcem. ZauwaŜyła, Ŝe mój ojciec odwalił kawał porządnej roboty, wychowując mnie. Była pewna, Ŝe nauczywszy się od niego sztuki bycia dobrym ojcem, świetnie bym sobie radził z dziećmi. Wysuwając ten argument, zagrała na miłości i szacunku, jakie Ŝywiłem dla ojca. Sprawiła, Ŝe poczułem się, jakbym bezcześcił jego pamięć, wzbraniając się przed wydaniem na świat potomka. Ta sztuczka podziałała - o czym Mirax doskonale wiedziała - i poczułem się naprawdę paskudnie. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, powinienem był poddać się na samym początku, co zaoszczędziłoby nam obojgu wiele smutku. Mirax zarabia na Ŝycie - i to całkiem nieźle, jak się okazało - przekonując najprzeróŜniejszych gości, Ŝe śmieci, których nikt nie potrzebuje, są im niezbędne do szczęścia. Wciągając mnie w potyczkę na logiczne argumenty - tak Ŝe musiałem skoncentrować obronę na tym właśnie obszarze - niepostrzeŜenie wyminęła moje straŜe w sferze emocji. Rzucane od niechcenia uwagi na temat tego, jakie dziecko powstałoby z naszych genów, powodowały, Ŝe o mało mi mózg nie wyparował, gdy próbowałem rozwikłać tę zagadkę. I tu mnie miała -jako były detektyw nie potrafiłem porzucić sprawy, zanim nie znalazłem odpowiedzi. A odpowiedź w tym przypadku oznaczała dziecko. Mirax udawało się równieŜ włączać monitor HoloNetu właśnie wtedy, gdy pokazywano jakiekolwiek wiadomości o trzyletnich bliźniętach Leii Organy Solo. Dzieciaki były zachwycające, a ich narodziny stały się przyczyną prawdziwej eksplozji demograficznej w Nowej Republice. Wiedziałem, Ŝe Mirax nie jest tak prymitywna, by pragnąć dziecka z zazdrości czy dlatego, Ŝe akurat jest to modne, ale nie mogła nie zwrócić mi uwagi na to, Ŝe jest w wieku Leii i Ŝe to dobry czas na dziecko. Albo na dwoje. A widok takich słodkich szkrabów naprawdę moŜe człowiekowi zaleźć za skórę. Media Nowej Republiki unikały pokazywania bliźniąt zaślinionych i zasmarkanych jak inne dzieci, podkreślając to, co było w nich najbardziej ujmujące. Przez to wszystko, jak sobie teraz przypominam, zaczęły mnie prześladować sny o tym, jak tulę w ramionach śpiące dziecko. Co najdziwniejsze, szybko przestałem je uwaŜać za koszmary i robiłem wszystko, by je pamiętać, gdy się obudzę. Zrozumiawszy, Ŝe przegrałem, zacząłem Ŝebrać o czas. Mirax zdecydowanie odmówiła przyjęcia jakiejkolwiek konkretnej daty, przede wszystkim dlatego, Ŝe ja myślałem w kategorii lat, więc musiałem się zgodzić na tryb warunkowy. Powiedziałem jej, Ŝe jak skończymy z Gnębami, podejmiemy ostateczną decyzję. Przyjęła to trochę lepiej, niŜ się spodziewałem, co oczywiście obudziło we mnie poczucie winy. MoŜna by pomyśleć, Ŝe była to część jej taktyki, ale zdaniem Mirax odwoływanie się do poczucia winy to odpowiednik uderzenia młotem, a ona uwaŜa się za zwolenniczkę posługiwania się wibroostrzem. Powoli wypuściłem powietrze. - Gwizdek, przypomnij mi, jak wrócimy do domu, Ŝe musimy z Mirax podjąć decyzję w kwestii dziecka natychmiast, nie odkładając tego na później. Tavira nie będzie rządzić moim Ŝyciem. Wysoki świergot uszczęśliwionego Gwizdka przeszedł w niskie ostrzegawcze tony. Spojrzałem na monitor. „Lśniąca Gwiazda" oderwała się od powierzchni Alakathy, a w systemie pojawił się jeszcze jeden statek. Gwizdek zidentyfikował obiekt jako zmodyfikowany cięŜki krąŜownik „Piracki Łup". W przeciwieństwie do smukłej sylwetki liniowca, cały kadłub krąŜownika pokrywały brodawkowate wyrostki, które szybko odłączyły się od jego powierzchni i ruszyły na „Lśniącą Gwiazdę". Wcisnąłem przełącznik komunikatora. - Dowódca Łotrów, formacja trzecia złapała kontakt. Jeden krąŜownik i osiemnaście brzydali kieruje się w stronę „Lśniącej Gwiazdy". Głos Tycho, który usłyszałem w odpowiedzi, był chłodny i spokojny. - Zrozumiałem, Dziewiątka. Formacja druga wciąga do walki myśliwce. Pierwsza bierze krąŜownik. Przełączyłem się na kanał taktyczny oddziału trzeciego. - Odpalamy, Łotry! Bierzemy się za myśliwce. Włączyłem silniki i przełączyłem zasilanie na uzwojenie repulsorów. X-skrzydłowiec uniósł się jak duch nad grobem i skierował nosem w stronę liniowca. Gdy statek Ooryla uniósł się po mojej lewej stronie, a po prawej dołączyli Vurrulf i Ghufran,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plstyleman.xlx.pl
|