39-2.Przed leśniczówką, czy napewno jesteś pełnoletni
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Strona Puchata Przed le¶niczówk± Autor: Lepkowski czwartek, 03 wrzesieñ 2009 Zmieniony pi±tek, 04 wrzesieñ 2009 Tym razem nie sequel ale prequel, czyli to co było wcze¶niej. I zamykam siê na czas jaki¶... Adam nie lubił wesel, na to jednak został zaci±gniêty przez rodziców, wiêc nie wypadało mu nie i¶æ. Tañczyæ nie umiał i nie lubił. Muzykê, owszem, o ile nie wymagała dalszego zaanga¿owania siê ruchowego. Słuchał progresywnego rocka: Pink Floyd, Wishbone Ash, Moody Blues... zupełnie czego innego ni¿ koledzy z jego otoczenia. W zasadzie mało go z nimi ł±czyło; wiedział, ¿e pójdzie studiowaæ medycynê, miał ¶ci¶le okre¶lone zainteresowania i był raczej samotnikiem. Przede wszystkim z powodu swojej wagi i wygl±du. Liceum w niewielkim mie¶cie nie sprzyja tolerancyjno¶ci, on te¿ nie pragn±ł jakich¶ za¿yłych kontaktów wiêc musiał pogodziæ siê z własnym towarzystwem... Orkiestra grała w najlepsze, głównie utwory biesiadne i disco polo. Siedział przy stole obok swego kuzyna, Jarka, chłopaka w tym samym wieku, te¿ koło osiemnastki ale zupełnie innego, niskiego, szczupłego. Wła¶ciwie te¿ go nie znał; rodzice nie uprawiali zbyt bujnego ¿ycia towarzyskiego, wiêc miał rodzinê, nawet liczn±, ale dla niego prawie nieznan±. – Mama, nudzi mnie ten wiejski festyn, wła¶ciwie mam ochotê i¶æ spaæ. – Pogód¼ siê z tym, ¿e dzi¶ spaæ raczej nie bêdziesz, sied¼ tu albo poła¼ trochê po okolicy. Bêdziesz spaæ rano, jak siê wszystko uspokoi. – Mo¿e do stodoły? – odezwał siê Jarek, młodszy brat panny młodej, wiêc w sumie gospodarz. – S± tam jakie¶ derki, koce, posłanie wiejskie ale wygodne. Adam, który nigdy nie spał na sianie, wzdrygn±ł siê. – ¯eby mi jaki¶ robak wszedł do ucha? Nie, to ju¿ siê pomêczê tutaj. Mo¿e nawet polubiê disco polo. – Jak chcesz. Ale jak bêdzie ci siê chciało spaæ to powiedz, uszykujê ci. – Jarek ma racjê – wtr±ciła mama. – Nic ci nie wejdzie do ucha, mo¿e rzeczywi¶cie siê tak nie mêcz. Adam, choæ z niechêci±, zgodził siê. Nie lubił zarywaæ nocek, o wiele lepiej czuł siê wczesnym rankiem. Stodoła znajdowała siê na tyłach gospodarstwa i była o tyle oddalona od tancbudy, ¿e nawet d¼wiêki orkiestry z trudem docierały w to miejsce. Pozostał tylko jeden szkopuł. – Trzeba wej¶æ po drabinie – powiedział Jarek. Na Adama padł blady strach; wszelkich drabin nienawidził z definicji, dodatkowo teren był zupełnie nieo¶wietlony. Po omacku wszedł do góry, trzês±c siê z emocji. Nawet nie widział, jak Jarek pokonał przeszkodê z koci± zrêczno¶ci±. – Wiesz co, nie chce mi siê ju¿ tam wracaæ, te¿ siê prze¶piê, zrobiê wiêksze posłanie, chyba mogê koło ciebie? Zwłaszcza ¿e tu jest jedyne równe miejsce. Adamowi pomysł siê nie spodobał, w zasadzie nigdy w ¿yciu z nikim nie spał, ale nie protestował zanadto. Po chwili le¿eli obok siebie, przykryci jednym kocem polowym. Rozmowa nie kleiła im siê za bardzo. Adam musiał przyznaæ, ¿e posłanie było nawet wygodne. – To jeszcze tylko zwalê sobie konika i ¶pimy – powiedział Jarek. – ¯e co zrobisz? – To co słyszałe¶. Nie musisz patrzeæ. Nie mów, ¿e ty te¿ tego nie robisz... Adam nie odezwał siê, choæ istotnie, w przeciwieñstwie do wielu młodych mê¿czyzn, nie przepadał za t± zabaw±. Czuł siê zawsze jako¶ dziwnie, miał my¶li, które go przera¿ały. Wiedział, ¿e co¶ jest nie tak, ¿e to powinno wygl±daæ zupełnie inaczej, wiêc postanowił siê tym nie zajmowaæ. Organizm sobie jako¶ radził mokrymi snami, co Adam odkrywał rano, czuj±c mokro¶æ i lepko¶æ. Z tego powodu chował nawet spodnie od pi¿amy przed rodzicami a do prania dawał w ostatniej chwili. Ju¿ po chwili doszły do niego lekkie wstrz±sy, odczuwalne na kocu i podło¿u. Po chwili ustały. Adam le¿ał odwrócony, nie interesował go widok kuzyna ani to, co robi. – Ju¿ skoñczyłe¶? – Nie... dalej siê bawiê, tylko trochê inaczej. Ty naprawdê tego nie robisz? – Nie, mówiê ci. Dlaczego miałbym ciê okłamywaæ? – Bo dot±d nie słyszałem, by kto¶ tego nie robił. Wibrowanie podło¿a rozpoczêło siê na nowo. Adamowi zrobiło siê niewygodnie na boku, przewrócił siê na plecy i odchylił głowê, staraj±c siê nie patrzeæ w stronê kuzyna. Mimo ciemno¶ci, kontury były nawet dobrze widoczne. – No nie wstyd¼ siê tak – powiedział Jarek. – A zreszt±... mam przestaæ? Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:28 Strona Puchata – Tak. To znaczy nie... rób co chcesz. Nagle zdał sobie sprawê, ¿e zachowanie kuzyna nie było obojêtne dla niego. Poczuł charakterystyczny ucisk członka i jak±¶ dziwn± falê, która wêdrowała po organizmie. Wbrew rozumowi chciał, by kuzyn zabawiał siê dalej. – Dobra, to ja siê ju¿ zamknê i rób dalej co ci siê ¿ywnie podoba, w koñcu jeste¶ dorosły i to twoja stodoła, ale powiedz tylko, du¿ego masz? Nigdy nie widziałem fiuta ¿adnego faceta. Czytałem gdzie¶, ¿e powinien mieæ od czternastu do siedemnastu centymetrów. – Jak mierzyłem, miał szesna¶cie centymetrów. Jak widzisz, w normie. – Mój ma prawie dziewiêtna¶cie – Adam zdziwił siê, ¿e ta informacja przeszła mu przez gardło. – Niemo¿liwe... Grubasy zwykle maj± krótkie. Widziałem na jakich¶ filmikach. – No to ja jestem nietypowy. – Nie wierzê, poka¿. – Ale ja siê wstydzê... – Nigdy nie widziałem takiego potwora, mo¿e na filmach, ale oni robi± tam takie dziwne sztuczki. Adam zmieszał siê. Z jednej strony była to pro¶ba wyj±tkowa w swojej ¶miało¶ci, z drugiej... co¶ pchało go do tego, instynktownie odczuwał, ¿e bêdzie mu przyjemnie. Sytuacja była zaskakuj±co zgodna z jego wcze¶niejszymi wyobra¿eniami, których tak siê bał, tak unikał. Jednak dalej co¶ go blokowało. – Patrz, tak ja wygl±dam – Jarek zmienił pozycjê i klêkn±ł. Adam powoli odwrócił głowê i spojrzał na Jarka. Chwilê przyzwyczajał wzrok do bardzo słabego o¶wietlenia, w koñcu zacz±ł wyławiaæ szczegóły, najpierw szczupłe, o wiele cieñsze ni¿ jego własne uda, potem cał± resztê. Patrzył z coraz wiêksz± zachłanno¶ci±... Faktycznie jego członek był krótszy, jednak wygl±dał bardzo apetycznie. Wał, stanowi±cy koniec główki nie był okr±gły i przystaj±cy do korpusu, jak u niego samego, a odstawał ¶miesznie i podbiegał ku górze w spodniej czê¶ci, co dawało wra¿enie zadziorno¶ci, waleczno¶ci, dodatkowo cały członek był sympatycznie zadarty ku górze. Cało¶ci obrazu dopełniały j±dra, i tu Adam musiał przyznaæ, ¿e kuzyn był lepszy. Słabe o¶wietlenie spowodowało, ze nie widział wszystkich szczegółów, dotarł jednak do niego, ostry, silny, podniecaj±cy zapach, który dodatkowo zakrêcił mu w głowie. To wszystko znajdowało siê w niewielkiej odległo¶ci od oczu, mo¿e ze trzydzie¶ci centymetrów. Z oci±ganiem, nieco dr¿±cymi z podniecenia rêkoma rozpi±ł pas, pó¼niej rozporek i le¿±c, ¶ci±gn±ł spodnie do kolan. Kuzyn pochylił siê nad nim. – Ale gruby... Faktycznie masz olbrzyma. I te¿ ci stoi... – To z nerwów – szybko wtr±cił Adam, nie chc±c byæ podejrzany o nic złego. Ju¿ miał naci±gn±æ spodnie, gdy ciepły, mocny u¶cisk zapanował nad jego członkiem. Tego nie było w programie. Ale czuł siê zbyt bezwładnie by protestowaæ, zwłaszcza, ¿e dreszcze podniecenia rozlały siê powoli po całym organizmie. Wci±¿ patrz±c siê niczym zahipnotyzowany, Adam nie¶miało wyci±gn±ł rêkê ku członkowi kuzyna, jednak zdawszy sobie sprawê, co robi, zatrzymał j± nagle w powietrzu. – Nie bój siê, nie ma czego, dotknij... Adam palcami rozpoznawał ka¿dy szczegół budowy, gdy tymczasem Jarek nawil¿ył dłoñ i ponownie uchwycił porzucony przez chwilê narz±d, co przyprawiło Adama niemal o wstrz±s. W milczeniu, przerywanym tylko coraz gło¶niejszymi oddechami ich ruchy traciły na delikatno¶ci, stały siê bardziej kanciaste, drapie¿ne, po¿±dliwe. W koñcu przyszedł upragniony moment, potoków nasienia i przenikliwego dr¿enia ciała. – Lej na siano, no... bo to bêdzie pó¼niej widaæ... Adam nie pamiêtał, ile razy powtórzyli tê zabawê. Zasnêli dobrze po północy. W jaki¶ czas po weselu Adam zdał sobie sprawê, ¿e mo¿e przynajmniej siebie samego nie oszukiwaæ i nazywaæ rzeczy po imieniu. Jest homoseksualist±. Kobiety w ogóle go nie interesuj±, na mê¿czyzn za¶ patrzy z zainteresowaniem i po¿±daniem. Nie miał jednak mo¿liwo¶ci i czasu, by rozejrzeæ siê za nastêpc± Jarka. Powoli zbli¿ała siê matura, w zasadzie ka¿d± chwilê spêdzał na nauce. O wypadku rodziców dowiedział siê po przyj¶ciu do domu z ostatniego egzaminu. Oprócz naturalnego w takim momencie szoku doszło kolejne zmartwienie – co robiæ w ¿yciu. Bo ¿e skoñczyły siê jego plany pój¶cia na medycynê, to oczywiste. Poszedł do dyrektora szkoły, rozeznanego w jego sytuacji. – No có¿ ja ci mogê poradziæ. Nawet jak dostaniesz stypendium, to nie utrzymasz siebie ani domu. Dom zreszt± i tak bêdziesz musiał sprzedaæ, nie dasz sobie rady z jego utrzymaniem. Wiesz co? Tak z dobrego serca powiedziałbym ci – o¿eñ siê. Adam struchlał. Nie takiej porady oczekiwał. – Wykluczone, przynajmniej teraz. Zreszt± która we¼mie takiego grubasa jak ja? Mo¿e to jest jakie¶ wyj¶cie ale nie dla mnie. – Interesuje ciê biologia, prawda? – zapytał dyrektor, który kilka dni temu wrêczał mu nagrodê za udział w finale olimpiady biologicznej. – Dlaczego nie pójdziesz do policealnej szkoły le¶nej? Adam popatrzył na dyrektora jak na zbawcê. Rzeczywi¶cie, genialna my¶l. Dwa lata nauki i zawód w Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:28 Strona Puchata rêku, zawód, który był nawet zgodny z jego zainteresowaniami. – Dziêkujê panie dyrektorze. Zdaje mi siê, ¿e uratował mi pan ¿ycie. – No bez przesady – u¶miechn±ł siê dyrektor. – Jedyne, co mógłby¶ zrobiæ, to zaprosiæ swojego starego dyrektora z ¿on± do le¶niczówki na dzieñ. Szkoła okazała siê rzeczywi¶cie trafionym pomysłem. Oprócz renty po rodzicach szybko dostał całkiem niemałe stypendium naukowe i spokojnie, bez wiêkszych nerwów i kłopotów ukoñczył szkołê. Ba, ale co z prac±? I domem? Pojechał do le¶niczówki w jednej z s±siednich wsi zapytaæ le¶niczego jakie s± szanse zdobycia pracy. – Teraz tylko po studiach bior±, chyba ¿e na pracowników le¶nych – powiedział le¶niczy. Ale czekaj, słyszałem, ¿e pod Jełow± szukaj± gajowego. Zadzwoniê do le¶niczego i mo¿e przez okrêgowy zarz±d lasów siê załatwi... Tydzieñ pó¼niej zapukał do drzwi le¶niczówki, poło¿onej w wiosce składaj±cej siê mo¿e z dziesiêciu osad. Drzwi otworzył mu mê¿czyzna dobrze po czterdziestce a raczej zbli¿aj±cy siê do piêædziesi±tki, solidnej, powa¿nej nawet budowy, szpakowaty, o do¶æ ostrych rysach i zdecydowanie surowym wygl±dzie. Adam spłoszył siê nieco. – Dzieñ dobry. Nazywam siê Adam Kêsik i mam byæ gajowym w tym le¶nictwie. Le¶niczy zlustrował chłopaka wzrokiem tak, ¿e Adam, który nie czuł siê pewnie, jeszcze bardziej stracił rezon. – Szczerze powiedziawszy nie tak wyobra¿ałem sobie nowego gajowego ale... no niech pan wejdzie. Rozmawiali długo. Stanisław wyczuł, ¿e ma przed sob± osobê dobrze przygotowan± do zawodu, o ogromnie du¿ej wiedzy teoretycznej, brakowało tylko praktyki. No i najwa¿niejsze – chłopakowi dobrze patrzyło z oczu. Pewnie miał jaki¶ sekret, i to nie jeden ale... wyjdzie w praniu. Zdecydowanie zbyt zdolny i m±dry jak na dziurê w ¶rodku lasu. Powoli przyzwyczajali siê do siebie. Rozmawiali wył±cznie o sprawach słu¿bowych, ale były to rozmowy rzeczowe i – co Stanisław musiał przyznaæ – na wysokim poziomie. Adam radził sobie coraz lepiej, dostał dodatkowo wyr±b, tak wiêc Stanisławowi pozostały tylko sprawy łowieckie i szkółkarskie. Kiedy¶, kiedy tylko przyszedł do pracy, le¶niczy z miejsca zaatakował go pytaniem: – Z teorii urz±dzania lasu jeste¶ dobry? – Piêæ u Okularnika. Koñczyli tê sam± szkołê. Okularnik był dobijaj±cym emerytury nauczycielem, maj±cym najgorsz± sławê w całej le¶nej Polsce. Zdaæ egzamin u Okularnika w pierwszym terminie to znaczyło mieæ wiedzê na poziomie uniwersyteckim, nawet wiêksz± ni¿ on sam. Zdaæ na piêæ – przypadek jeden na milion. Pi±tkowicze u Okularnika zazwyczaj koñczyli z tytułami profesorskimi. – Szczery podziw. Mam klopot, jest wa¿na konferencja urz±dzeniowców, mo¿esz nawet wygłosiæ referat, je¶li rzeczywi¶cie czujesz siê na siłach. Wstydu mi nie przyniesiesz a i ja odniosê z tego jak±¶ korzy¶æ. Na konferencjê przyjechali w ostatniej chwili, kiedy wszystkie jedynki w hotelu były ju¿ zajête, wepchniêto ich wiêc do dwójki. Drugiego dnia, korzystaj±c z przerwy i tego, ¿e Stanisław przebywał w gronie starych znajomych, Adam postanowił siê odprê¿yæ, wzi±æ ciepł± k±piel. Jako ¿e spanie razem z szefem w pokoju, i zarazem wszystko, co siê z tym wi±¿e, krêpowało go nieco, postanowił zrobiæ to, co zwykle robił przed spaniem. Poza tym lubił onanizowaæ siê w k±pieli, uwielbiał ten po¶lizg po szamponie, przypominaj±cy mu jedyne do¶wiadczenie, którego zaznał w ¿yciu. Tego siê nie spodziewał. Gdy wyszedł z łazienki, oczywi¶cie nago, bo zapomniał rêcznika, spostrzegł, ¿e w pokoju był pan Stanisław. Zamurowało go do tego stopnia, ¿e przez kilkana¶cie sekund stał w kompletnym osłupieniu, z pr꿱cym siê członkiem, który jak na zło¶æ wła¶nie teraz nie chciał opa¶æ. W koñcu odwrócił siê. Nie wiedział czy jest obserwowany, czy nie, wyci±gn±ł k±pielowy rêcznik, wytarł siê i nało¿ył bokserki. – Przepraszam – powiedział tylko. – To ja przepraszam, powinienem był uprzedziæ. Nic nie widziałem, nie ma tematu. Dalsza czê¶æ popołudnia upłynêła im na konferencji. Adam brylował, jego wiedzê podziwiali nawet fachowcy, a za wykład o urz±dzaniu starodrzewu w warunkach parku krajobrazowego dostał owacjê na stoj±co. Po kolacji Stanisław zło¿ył gratulacje Adamowi. – Byłe¶ wspaniały. Nasze le¶nictwo bardzo skorzystało, pewnie bêdziemy teraz lepiej traktowani w zarz±dzie, bo do tej pory było jak najgorzej. Proponujê uczciæ to stosownym płynem. Ani Adam ani Stanisław nie pili wiele, po kilku kieliszkach rozlu¼nili siê. – No to mam pracownika co i du¿± głowê, i sporego fiuta ma na miejscu – roze¶miał siê Stanisław. – Panie le¶niczy.... Jeszcze raz przepraszam. Poza tym podobno pan nic nie widział... – Ale¿ ja ciê tylko chwalê. Niby nie widziałem, a przecie¿ czego¶ takiego trudno nie zauwa¿yæ. Nie Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:28 Strona Puchata wiedziałem, ¿e jeste¶ a¿ tak potê¿nie uzbrojony. Pewnie baby szalej±... Adam zrazu nie odpowiedział. Le¶niczy zauwa¿ył zmieniony wyraz twarzy swojego podwładnego. – Nie miałem jeszcze ¿adnej, jak to pan mówi, baby. I nie chcê... – No tak, naukowiec, podniecaj± go wył±cznie ksi±¿ki i stosunek dêbu do buka w poszyciu. Te¿ stosunek... – aluzja do wykładu była jak najbardziej oczywista. Adam u¶miechn±ł siê gorzko. – Nie mówmy o tym. – Ale¿ ja wyra¼nie widzê, ¿e wła¶nie z tym masz kłopoty. Ty mógłby¶ byæ prawdziw± bomb±, niczego ci nie brakuje. Ale nie pierwszy raz widzê, ze co¶ ciê gryzie, zatrzymuje, co¶ nie pozwala ci na ten jeden, najwa¿niejszy krok naprzód. Ze mn± mo¿esz byæ szczery. Ka¿dy ma jakie¶ kłopoty. No, to jeszcze po piêædziesi±tce... Wypili, przegry¼li. – Panie le¶niczy, mnie te sprawy naprawdê nie interesuj±. Raz zrobiłem to z głupoty, i to na dodatek... No pan wie... – No nie wiem. Pewnie co¶ bardzo złego jak siê tak rwiesz. Nie wiem, ale je¶li na przykład chcesz powiedzieæ ¿e z facetem, to mnie wcale nie zaszokujesz... Adam wpatrywał siê zdumiony w le¶niczego. – Jak to? – Wiesz, jak tak patrzyłem na tê twoj± parówê to wiesz co mi przyszło do głowy? ¯e z chêci± bym ci j± zwalił. A przecie¿ pedałem nie jestem. – Pan ¿artuje? – Bynajmniej. Wiesz, ja te¿ narzekam na brak seksu. Piêædziesi±tka na karku, od dwudziestu lat wdowiec i nic. Ró¿ne rzeczy mi czasem przychodz± do głowy. Ju¿ siê wybierałem do agencji towarzyskiej, w ostatniej chwili siê rozmy¶liłem, nie mogłem siê przełamaæ. – I jak to pan... tylko sam? – Tylko i wył±cznie. Nawet nie miałem odwagi, by kupiæ jaki¶ pornos. Jak zobaczyłem ciê dzi¶ w tym pokoju... nawet nie wiesz, jaki był to dla mnie wstrz±s. A poza tym, mimo tych zwałów tłuszczu, ty ładny chłopak jeste¶. Ju¿ nie ¼rebak a jeszcze nie ogier. – Panie Stanisławie, jutro bêdziemy tego ¿ałowaæ, tej całej rozmowy. Jeste¶my napruci jak ¶winie. Przynajmniej ja. – Ej ty, sztudent... to nie uczyli ciê na łacinie, ¿e in vino veritas? – I niech pan nie mówi, ¿e pan by... – A chcesz siê przekonaæ? Adam zmitygował siê nieco. – Z własnym szefem? – A co to zmieni? jeste¶ pełnym profesjonalist±, ja te¿. Zreszt±, z tego co słyszałem, to niedługo ciê stracê. – Jak to? – Przedstawiciel głównego zarz±du o ciebie dopytywał. Niewykluczone, ¿e mi ciebie zabior± i umo¿liwi± ci porz±dne studia na SGGW. A ja ciê ju¿ tak polubiłem. Adam, który tak rzadko słyszał słowa pochwały, zdumiał siê. – Ale¿ ja siê st±d nie mam zamiaru ruszaæ. – Tak teraz mówisz, wrócisz do tego co lubisz najbardziej, badañ, wiedzy. Wiesz dlaczego jeste¶ dobrym le¶nikiem? Bo wykorzystujesz ogromn± wiedzê. Pod wzglêdem fizycznym, odporno¶ci na ciê¿k± pracê i stres jest u ciebie nie najlepiej. Zacinasz siê, czasem gubisz. Ale jak wejdzie siê na sprawy teoretyczne, to czujesz siê jak surfista na tsunami. Zreszt± sam to wiesz. No jeszcze chlup i chyba koniec na dzi¶? Le¿eli ju¿ obaj w łó¿kach. Adam pomy¶lał, ¿e z powodu stanu upojenia le¶niczego cała sprawa poszła w niepamiêæ i nie wiedział czy bardziej siê smuciæ czy cieszyæ. Po chwili usłyszał szuranie i skrzyp podłogi. Mê¿czyzna usiadł na łó¿ku. – To jak? Według umowy? – zapytał cicho le¶niczy. Adam tylko mrukn±ł. Le¶niczy wolno ¶ci±gn±ł po¶ciel i chwycił za członek. Adam westchn±ł głêboko, odezwały siê w nim pragnienia, które tłumił przez całe lata. Rêka dokładnie zapoznawała siê ze wszystkimi zakamarkami urz±dzenia, badała zupełnie nieznany dla siebie teren. Adam sycił siê nieporadno¶ci± ruchów starszego mê¿czyzny, niezwykło¶ci±, do której nie był przyzwyczajony, zaskoczeniem, jakie przynosiła mu ka¿da sekunda pieszczot. – Nie wiedziałem, ¿e trzymanie czego¶ takiego mo¿e daæ tyle przyjemno¶ci. Ale na du¿o wiêcej nie licz. Jeszcze nie teraz. To te¿ dla mnie absolutna nowo¶æ. A co do mnie – obsłu¿ siê sam, je¶li chcesz. – Czy pan wie, co teraz robimy? – Tak, nadrabiamy stracone lata. Adam musiał siê tylko zgodziæ. Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:28
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plstyleman.xlx.pl
|